1 maja, 2010 admin Posted in Bez kategorii | Możliwość komentowania czytelnia została wyłączona
15 października, 2009 admin Posted in ARCHINOTATNIK - Tychy | Możliwość komentowania V. Lata 80. Po równi pochyłej, z góry w dół została wyłączona
V. Lata 80. Po równi pochyłej, z góry w dół
Pierwszy rok nowej dekady, podobnie, jak miało to miejsce w przypadku poprzedniej, przyniósł zmianę tempa i charakteru działań w realizacji miasta stosownie do politycznych zmian w kraju. W stosunku do sytuacji sprzed lat dziesięciu nie była to już tylko zmiana kosmetyczna, kolejna wymiana ekipy rządzącej. Wystąpiły symptomy obsuwania się fundamentów wielkiej budowli, zdawało się – wiecznie trwałej budowli totalitarnego ustroju zwanego socjalizmem? komunizmem? A może quasi-socjalistycznego totalitaryzmu, czyli socjalitaryzmu – po prostu. Read the rest of this entry »
15 października, 2009 admin Posted in ARCHINOTATNIK - Tychy | Możliwość komentowania VI. Lata 90. i Nowy Wiek. Życie toczy się dalej. Próba podsumowania została wyłączona
VI. Lata 90. i Nowy Wiek. Życie toczy się dalej. Próba podsumowania
Nieprzerwanych trzydzieści lat pracy przy realizacji nowego, od zera tworzonego miasta, od początku do zakończenia – a coś takiego się przecież w moim przypadku dokonało – to dla architekta przygoda nie lada. Z perspektywy tych lat, plus jeszcze kolejnych dwudziestu, kiedy to już przyglądałem się mu z innego już punktu patrzenia, już nie od strony architektonicznego warsztatu praktyki, lecz od teorii: myślenia, pisania i dydaktyki, wszystko to razem wzięte daje kompleksowy obraz zjawiska, jakim jest architektura.
6 czerwca, 2008 admin Posted in wierszem | Możliwość komentowania Józef Krupiński – wiersze została wyłączona
Józef Krupiński biografia
Wybór wierszy z pośmiertnego wydania: Józef Krupiński „Wiersze wybrane”
(Instytut Wydawniczy Świadectwo Bydgoszcz 1999)
Pełnią świecisz we mnie
Twoje oczy
zapaliły przede mną morze
pełne ciebie
i nim sieć
wykrzesałem z iskier
w połów na Syrenę
zniknęły w nurcie.Z dalekiej ciszy
świecisz we mnie
głębinami.Z lodu północnego
nieobecność gasisz
pełnią
w opuszczonym porcie.
Egzorcyzm I
Wyjdź z krtani
płuc i mózgu
bo tylko tam jesteś mocno
i nie ma ciebie nigdzie.Wyjdź ze skóry i włosów
bo tylko tam jesteś pełno
i nie ma ciebie nigdzie.Jeśli nie możesz
jak pełnia dla mnie być
to wyjdź
abym mógł jak inni ludzie
w nocy
na szczycie
zapalać światło.
Smutek
Odeszłaś daleko
od tajemnic
a ja popłynę na wyspę
z okaleczonym skrzydłem
bez ciebie
przez lodowiec
i chociaż jacht zbudowałem
własny
z wiarą na maszcie nową
to jednak smutek
we mnie tkwi
uderzeniem pulsów
żagli.
Wrony nad polem
Nocy nie odwołam słońcu
kąkoli zbożom.Nie zdołam spłoszyć wron
z pola pszenicy
przejść
żelaza semaforów
w okolice
gdzie ptaki rozjątrzone
skrzydła w nadziei
rozwiały szeroko.I lotu nie odwołam
dla nowiu.
Gala
Na pożegnanie lata
z ciała twojego
nazbieram soli dla przetrwania
i zarzewiem z twoich oczu
latarnię rozniecę
w morzu.
Posieję w pamięć
piaski
w których
ożywialiśmy stopy.I zaowocujesz
jak ze zbiorów wskrzeszone
ziarno.
Dojrzewanie
Gdybyś dojrzewaniem
białodrzewów
potrafiła mówić do mnie
dosłyszałbym znak słońca
i pola czas wschodu.Pocałunkiem macierzanek
noce gdybyś zapalała rozbłyskami
wyśniłbym morze dla nas
w śladach
których nie zaprószył wiatr.Przy drogach krzywych
wichry mdlałyby w drzewach
strzegących traw
przed świtem
i kielichy kwiatów co dnia
pełniłybyw bieli.Zapadalibyśmy w wieczór
jak gwiazdy powoli
gdybyś kiełkami roślin
budziła się w polu
ze mną.
Pamięci matki
Dopala się ogień
i trzeba odejść.
Odleciały ptaki
i nie ma powrotu.
Patrz
jak cicho
umiera drzewo
w samo południe przemocy.Nim żagiel domu odleci
wypiję strawę ojczystą.
nim brzegom łódkę przywołam
zapalę gwiazdę podróży.I nie ustaną rzeki
i nie zagubią się lądy
i nie rozbiegną stada
i nie umilkną echa.A promień
chwili świetlanej
trafi do nas
choć przed zachodem.I o ramiona
słów twoich się oprę
jak o drzewo przydrożne
i jak drzewa zostanę.
* * *
W czerni
stałem się
prawie ślepcem
i barwy
tłumaczę językiem roślin.Niektóre skały
mają kolor żyta w dojrzewaniu
niektóre
są jak pszenica i jęczmienie.Wiele minerałów pod ziemią
jest jak piernik
w miasteczku kujawskim
na odpuście matki.
Jak bochen chleba
Węgiel
twoim znakiem napoczynam
jak bochen chleba.Mimo niepewności jutra
z powodu zatruć
uduszeń
i śmierci w płomieniach
mimo niepewności
z powodu ociosów i stropu
mam nadzieję
że wrócę niepokaleczony
do kwiatów u góry
jak rybak
z udanego połowu.
Węgiel
tobie oddaję w opiekę
w śladach gałązek i liści
i w stałej groźbie kataklizmów.
Wyjące psy
Czasami
słychać wycie psa
między hałasami podziemnych maszyn.Jeżeli wytężysz uwagę
to psa płakanie
jest tak wyraźnie jakby przed śmiercią.Węgiel wtedy w poziomych pasemkach
zbiorowym nekrologiem.
* * *
Na ostatnich obrotach
maszyny
z węglem na grzbiecie
jakby kołowrotek nawijał przędzę.Przy świetle naftowym
pijemy zbożową z mlekiem
i pszenny placek
w izbie wnęki podziemnej.Na ostatnich obrotach
powycierane łożyska
opowiadają węglowi
o zatopionym weselu
śpieszącym
po słabej fali
zlodowaciałej rzeki.
* * *
Całe lato
spędzam pod zawałem
w skałach
ułożonych w kształt książek
przewróconej biblioteki.Po bokach Piekło i Czyściec
we fragmentach
bezładnie rozrzuconych kart
łupku.Nad głową
między gwiazdami pirytów
na węglu czytam drogę do Raju
Dantego.
Imiona
Twoim imieniem
ponazywałem drogi
którymi ze mną szłaś
na nocną zmianę.Twoje imię
noszą wszystkie drzewa
węgiel
piaskowiec i morze.Nieobecna
w stropach chodzisz mi nad głową
i w spągu pod stopami
i żaden głos mój
nie może cię przywołać z paroci.
Złoto
Jest we mnie złoto
w przerostach dzikiej skały
i klarowniejsze niż wino
chociaż tyle zawiesin
błyszczy tak samo.Pomóż
linię podziału znaleźć
abym
szedł ze światów minerałów
gdy wieczór już blisko.
Mój węgiel
Gdyby sen i letarg
a nie węgla skiby
bez oczu twoich
w czerni.Gdyby sen i letarg
a nie szukać i szukać
ciebie w pokładach
gdy u góry
wśród motyli ludzie.Gdyby w pokładach
była pełnia
gdybyś ty
w słońcu i węglu
wszystka.
Wigilia węglowego stołu
Niekiedy
gdy zupełnie zgaśnie
podziemna lampa
rybacy
zapraszają mnie
abym boso wszedł
w jedyną
oświetloną ścieżkę
podziemnej rzeki
po lustrze wody
w podróż
do rybackiej przystani
na wieczerzę polską.Przy płótnie
zapalonych świec
stołu-węgla
dzielą ze mną ryby i owoce.
Który jesteś pośród sosen
Ojcze nasz
który jesteś u góry pośród sosen
i na dole
wśród wycinania korzeni.Doradź
jak mdlejącymi dłońmi
podtrzymać strop pod Twoimi ogrodami.Czuwaj nade mną abym przez zaniedbanie
nieostrożność
czy chwilową nieuwagę
nie spowodował zburzenia
Twojej
podziemnej świątyni.
Na twoim oceanie
Począłem rzeźbić
krzyżową drogę
w powierzonej mi skale.Panie wysokości
i Panie dolin
weź w dłoń
tę moją ziemi część
na której teraz
w błocie stoję
i z minerałami połóż
jako
niepodległą
wyspę
na Twoim Oceanie.
Pękanie drzew ojczystych
Mój węgiel
jest ciemnością
z widokiem sowy
wróżącej
na gałęzi księżyca.W pękaniu węgla
słyszę pękanie drzew
widzę matkę ze świecą
idącą po wodzie jeziora.
Pejzaże
Pokłady wszystkie
w ławicach węgla
i ster nad prądami
oddałbym pani.A jeśli jeszcze len
jeśli na łąkach płótno
bielą gdzieś
kujawskie kobiety
to dla pani i ten pejzaż
maluję na węglu
nocą.
Zaprowadź do baśni
Błądzę za tobą
w ciemnościach tak wielkich
jak wątpliwość pokoleń
odkrywców.Jeżeli jesteś
w wygasłych liściach
planktonu
odezwij się w kopalni
jasnością
otworzonej stronicy.Jeżeli więc jesteś
w uśpionych gałęziach
liliowca
zaprowadź
do baśni z tysiąca
w melodiiobudzonej skamieliny.
Sypialnia
Tychy
śpią spokojnie
jak dębina lasów.Jeden
mizerniutki diabeł
zdoła upilnować
prawie całe miasto.
Grota
Węgiel
w znakach pirytu
odzywa się często kaczeńcami
które kiedyś
zrywałem na wodach wiosen
dla krzyży przydrożnych
i kapliczek Maryi Panny.Wyrwa nad ociosem
jest jak grota Matki wszystkich ludzi
ze źródłem najczystszej wody
dla spragnionych w węglu.
Skrzydlaty koń ze mną do gwiazd
Kiedy będę odchodził
przynieście
bez płomienia świecę
abym ją zapalił
iskierką
słabnącej aorty.Podczas ubywania wosków
podajcie listek chleba
i na drogę łyk wina.Prześlijcie pożegnanie
minerałowi z dodatkiem złota
w jeszcze nie dotkniętym pokładzie.Nie zapomniejcie powiedzieć
aby zachowali
znalezione przeze mnie kiedyś
na skale odciśnięte słowa
i kierunkowe znaki.Podczas ubywania ze mnie światła
chleba podajcie mi listek
i wina jeden łyk
abym dosiadł
skrzydlatego konia
który dawniej
pod ziemię wiernie
i teraz
ze mną do gwiazd.
6 czerwca, 2008 admin Posted in wierszem | Możliwość komentowania Genowefa Jakubowska-Fijałkowska, wiersze została wyłączona
Genowefa Jakubowska – Fijałkowska
* * *
kiedy mężczyzna śpi
kobieta
wydziobuje gwiazdy
z jego ramionzdejmuje z okna
księżycrozbiera się w nim
coraz bardziej
naga
samotnie
oddycha
* * *
nic nie rozumiem
to samo przedwiośnie
śniegi topniejąa ja mam coraz bardziej
otwarte usta
* * *
schizofreniczki
wariują
w majuzdejmują
nocne koszulebiegną
na łąkiczekają
na sianokosy
* * *
blada noc
z księżycem
i gwiazdąkicz na niebie
bezdomne psy
mają w oczach
strach
i Drogę Mlecznąw mieście bezsenność
pękają magnolieśmierć
jest samotną kobietą
nad ranem
podlewa
sztuczne pelargonie
w oknie
* * *
wyglądała tak
jakby rozumiałapostawił na stole
brudne kieliszki
i sałatkę z zielonych pomidorówmówił o poezji
jak o orgazmach
ona ciągle miała
w udach zmkniętą różęw kuchni przypalała się wołowina
na brudnym oknie leżało
sześć promieni słońcakobieta i mężczyzna w mieście
a mogli zostać
w gaju oliwnym
czekała wieczorami
w ręcznikiem frotte
aż wykrwawi wiersze
* * *
noc ma zapach
suszonych śliwekza ścianą
mężczyzna
bije kobietęona zostaje
i gwiazdy
leżą w niej
cichomężczyzna
bije kobietę
w której jest
* * *
jest coraz gorzej
wyrywa sobie
pojedynczo włosyodrasta
niebieski puchi tak co roku
na wiosnęcicho ptaku
powyrywa ci pióra
wariatka
* * *
dobre umieranie
w majuśmierć
może mieć zapach
bzówzaśniesz
ziemia
czarna pogankawepnie w uszy
srebrne koronki
z twoich zębów
* * *
masz
święty spokójumarł
jak przeżyjesz wiosnę
gdy z ust
będzie wyrastać
róża
* * *
byłam
daleko bosowysoko
w dziewannach i fasoliteraz
twarzą do ścianystrzel mi
w tył głowy
* * *
pod koniec listopada
rosną mi włosysłońce zachodzi
na kolanachczerwony
ból głowya jeźdźcy
ciągle dosiadają
niebona mojej szyi
skorpion
zostawia znaki
pożądania
* * *
na skórze
czuły
nóżmężczyzna
nie mówio miłości
sama
robisz sobiecięcie
od gardła
do ud
* * *
pianistka
wkłada
matcew usta
łyżkęciasno
od tej miłościmatka
czy fortepian
* * *
bądź
przygotowanyobcinaj w nogach
paznokciemódl się
na przestrzałprzyjdzie
śmierćpiękna
jak oczy koni
* * *
idziesz
za trumnączarna wdowa
w kondukcie
nerwowo dopala
papierosaten drugi
* * *
ojciec
w górze
od piżamyw mokrym
pampersienie dajesz
radyodpędzasz
aniołynocami
przysypiasz
nad ranemi śni ci się
albański czołg